czwartek, 11 marca 2010

Rap w ciemnościach



Niebo ciemnym płaszczem otulone
Moje nocne myśli uwolnione
Bez rapu spłonę
Dlatego wypełniam kolejną stronę
W strugach deszczu tonę
Cisza jest tym głosem który chłonę
Chowam gehennę za zasłonę
Życiowy koszmar mam za żonę
Za liryczny wzór uważam Safonę
Ostre słowo mając za samoobronę
Będę tworzyć póki ducha nie wyzionę
Po śmierci zdobędę Persefonę
Pan życia i zgonu - wieczny król
Jedyne co trwałe to ból
Rzucam tym w oczy, i ranię jak sól
Osz kurwa, tylko nie to - znowu dół
Jestem jak pozbawiony nóg stół
A czuje się jak wóz bez kół
Staram się brnąć do przodu
Ale nie mogę jechać
jestem zmuszony czekać
na wrogów nauczony szczekać
tylko po to, by nie uciekać
bo ta codzienna rzeka na nic nie czeka
bez pytania porwie człowieka
czy wyjdziesz z tego jako kaleka
to kwestia tego
czy przeszłości będziesz się wyrzekać
bo mawiają że porażka nawozem sukcesu
moim zdaniem ma właściwości aloesu
bez dawki stresu nie znajdziesz
do szczęścia prawidłowego adresu
bo jak szczęście docenić
jeśli nie będziesz mógł tego ocenić
spostrzeżeń chwil wymienić …

Pod kapturem ukryty
Mój umysł zryty
Z długopisem zżyty
Kiedy przychodzi słowa składać
Umiem wznosić się i opadać
W meandry podświadomości spadać
By skojarzenia badać
Uwielbiam słowem władać
Jak mieczem
Możesz mówić że złorzeczę
Nie zaprzeczę
Dość pokaźne me zaplecze
Tych co ranią pokaleczę
By pokazać jak to boli
Powiesz „w głowie się pierdoli”
Spłynie to po mojej zbroi
Czemu każdy za czymś goni
Wciąż w pogoni
Mówię zwolnij - zdejmij ciężar
Z obciążonych dłoni
Daj swym ranom się zagoić
Pozwól myślą uspokoić
Weź trzy wdechy i wydechy
Dla uciechy znajdź pasje
I zrób z niej profesje
To dobry sposób na depresje
Tak mnie naszły te nocne refleksje..