wtorek, 20 lipca 2010

Milczy krzycząc


[I]

Pokój, ciemność, cztery ściany
Obraz krwią zalany
Totalnie wyczerpany
Załamany
Bo nie doczekał żadnej zmiany
naćpany
Po tabletach zaorany
Wstaje – upadek
Wstaje i na przód
Jego krok zachwiany...
Dostał ataku, ma konwulsje
jest wrakiem nerwowym
Zmęczony życiem i tym pieprzonym
bólem głowy
Milczy, bo wie że ten świat i tak
Pomimo jego krzyku będzie chujowy
Więc milczy, bo ból nawet szeptać
nie pozwala teraz on sam
to swoja ofiara..


Słońce w jego świecie zgasło
Coś pękło , na miliard kawałków
się rozpadło i 
przepadło pożądane hasło
A wokół zmowa ciszy..

[ II ]

Upadł.. i wstać nie może
Mimo otaczającej pomocy, wie
Że nic mu pomóc nie może
Myśli : ”Boże, niech to się wreszcie skończy”
Jakby przypatrzeć się z boku można
Zauważyć że się męczy i się w końcu wykończy
Błaga Pana by znalazł coś co
z cierpieniem go rozłączy lub da coś
co go kompletnie wyłączy..
Jest wciąż milczący, choć w środku wrzeszczy
Tak głośno jak mu tylko dusza pozwala
Leży już na łóżku, zamyka oczy
Lecz bólu kolejna fala
Zasnąć nie pozwala..


Słońce w jego świecie zgasło
Coś pękło , na miliard kawałków
się rozpadło i 
przepadło pożądane hasło
A wokół zmowa ciszy..

[ III ]

Od środka go rozpierdala
Męczy otaczający fałsz, kłamstwo i obłuda
Chciałby mieć umysł wolny
Ale zdał sobie sprawę
że jest na to za późno –
Już mu się nie uda
Sercowa zguba
A wokół nic – totalna pustka
Zastanawia się co robić...
Samobójstwo ?
To dobra do piekła przepustka..


Słońce w jego świecie zgasło
Coś pękło , na miliard kawałków
się rozpadło i 
przepadło pożądane hasło
A wokół zmowa ciszy..
Tym razem bierze więcej
Niech nikt nie krzyczy..
Kiedyś się przeliczy..
Głęboki wdech..
Ehh..
Znowu jest zadowolony..
A rozkosz spływa z ust...