wtorek, 20 października 2009
Julie i Julia
Jakiś czas temu byłem na tym w kinie. Do dziś mam mieszane uczucia. Ciężko mi zaszufladkować ten film do jakiejś kategorii, bo jeśli ma to być komedia, to jest trochę za mało śmieszna, jeśli dramat, to za mało smutny i przejmujący. Najbliżej będzie mu do filmu biograficznego okraszonego sporą dawką dobrej kuchni. Także do miłośników jedzenia wydaje mi się, że film powinien trafić. Powinien, bo sam nim jestem, a tak nie do końca trafił
Fabuła opowiada równolegle historie 2 różnych od siebie kobiet, ich małżonków, oraz całej otoczki codzienności, z którą każdy dzień w dzień się użera. Tytułowa Julie Powell ( grana przez Amy Adams ) to kobieta bodajże po 30, wypalona swoim życiem zarówno zawodowym jak i rozrywkowym, niespełniona pisarka, i ogólnie osoba, która nie potrafi żadnego pomysłu doprowadzić do końca, bo na słomianym zapale się kończy. Postanawia poświęcić rok życia na zrobienie około 600 przepisów w 365 dni. Oczywiście Julie ma swoje kulinarne guru - Julię Child i jej książkę kucharską, powstałą w latach 60 XX wieku.
( zapomniałem dodać, że historia Julii Powell dzieje się w 2003 roku, a Julii Child od 1947 do czasu, kiedy dostała propozycję na własny program w telewizji czyli jakoś 1963 )
Od postanowienia do czynów tym razem przyszło naszej Julii Powell szybko - mąż pomógł jej założyć bloga, w którym będzie dzień w dzień opisywać swoje kulinarne przygody z książką i przepisami Julii Child. Nie obędzie się bez niewypałów, przelanych łez, rozczarowań, kłótni z tracącym cierpliwość ( choć w tym filmie jakże w dobrym świetle przedstawionym ) mężem itd.
Przejdźmy do Julii Child - spotykamy ją pierwszy raz w powojennym Paryżu, jako dojrzałą kobietę, która nie ma dzieci i nie bardzo wie na co ma wypełnić swój wolny czas, podczas gdy jej mąż pracuje. I tak, od kursu do kursu w końcu trafia na swoje powołanie - gotowanie. Wątki kulinarne przeplatają się z życiowymi wzlotami oraz upadkami, śledzimy poczynania Julii Child ( w tej roli doskonała Meryl Streep ) aż do momentu, kiedy dostaje ona propozycję na własny program telewizyjny w USA. Podobały mi się w filmie rolę mężów głównych bohaterek. Byli bardzo pozytywnie przedstawieni, może nawet delikatnie przejaskrawieni, ale jeśli nawet, to dla facetów będzie to miły akcent ( a może wyznacznik jak powinno się zachowywać względem kobiet ? ) Bardziej podobał mi się Stanley Tucci w roli Paula Childa aniżeli Chris Messina jako Eric Powell, ale i tak z całej tej czwórki głównych bohaterów wypadają oni lepiej w moich oczach od tytułowej Julii Powell. Nie mam nic do aktorki, zrobiła swoje, ale postać jakaś taka blada.
Moim zdaniem w filmie czegoś zabrakło, nie wiem, może ów brak, to po prostu za słabo zarysowani bohaterowie, co prawda czułem się związany z 2 postaciami, ale jakoś nie potrafiłem kibicować tytułowej Julii Powell. Może to kwestia reżyserki? Nie wiem. Gdyby było więcej Julii Child a mniej Julii Powell myślę, że byłoby lepiej. Fajne były wszelkie wstawki kulinarne i w tym filmie jest to na plus, muzyka - ani nie przeszkadzała ani jakoś specjalnie się nie wybijała z ekranu. Nie mniej jednak film podobał mi się, i mogę go polecić jeśli nie macie akurat nic innego do roboty i lubicie kuchnię.
Reszty nie ruszy.
Etykiety:
Recenzje(opisy)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Byłem na tym filmie, musze przyznać przypadkowo, ale nie żałuję.
OdpowiedzUsuńOd "Przerwanych objęć" nic mi sie tak nie podobało.
Powiem więcej ten film zainspirował mnie do prowadzenia bloga, bo identycznie jak bohaterka mam problem z kończeniem tego co zaczołem. A pomysł prowadzenia bloga.dziennika jest fantastyczny:) jutro idę na to jeszcze raz. Muszę :)
Pozdro
;)
OdpowiedzUsuńNo to nieźle ;) Jak napisałem, film mi się spodobał, ale mimo wszystko odczuwałem pewien niedosyt, jakby bohaterowie zostali potraktowani z młotka i ołówka, tak tylko nakreśleni. Ciekawy temat na film sobie znaleźli swoją drogą ;)
Czyli będziesz pisał dziennik blog ?
Ohh, bardzo jestem ciekawy co tam będziesz pisał ;) bo textów się cholera nie da codziennie umieszczać :D