piątek, 5 grudnia 2008

Wena (skrajność)

Puste krzesła są w salonie
Rzędem nogi pokrzywione
rzucają cienie jak szalone
pamiętają serca przestraszone

Pamiętają to, co było
bo to wszystko w drewnie się wyryło
było miło - miło chliwą - płyny płyną żyłą
Bardzo wielu ich przybyło
Zobaczyć, czy może coś się zmieniło
ale przez nich wszystko zgniło
porosło zieleniną

Puste krzesła są w salonie
Rzędem nogi pokrzywione
rzucają cienie jak szalone
pamiętają serca przestraszone

Rdza przesiąka wciąż bez końca
buchają odłamki chłodnego gorąca
pozostaje wizja wschodu słońca
w świecie bez zachodu, pełnym głodu
ludzkiego smrodu, samochodów, stert nałogów
i tak do następnego miesiąca
przerażająca perspektywa niewyjmowalnego kolca...

niedziela, 30 listopada 2008

Udane muzyczne poszukiwania


Długo szukałem odpowiedniej dla siebie muzyki. Bardzo długo. Ale jak mawiają - kto szuka ten znajdzie. Znalazłem. Serj Tankian. Lider SOAD. Solowy album. Jego zespoł bardzo mi odpowiada muzyką, ale Tankian w wykonaniu solo jest genialny! Potrzebowałem muzyki, która ma trochę gitar, ale nie jest strasznie ostra, ale jednocześnie dobrego, wbijającego się w ucho wokalu, i - oczywiście - głębokich tekstów. Wszystko to znalazłem na tym albumie. Bardzo podoba mi się pomysł, żeby dać teledysk do każdego utworu, a takowych jest na ten zacnej płytce 13. Przesłuchałem pierwszy raz całą cd-kę i... Rzuciło mną o ścianę, wywróciło wnętrzności na drugą stronę, moje uszy poczuły rajskie nuty i ... zapragnąłem tego jeszcze raz ! Teraz już znam prawie na pamięć szczególnie te kawałki : "Sky is Over" , "Baby", "Saving Us", "Lie lie lie" i "Feed us". Bo te podobają mi się najbardziej, choć reszta też jest dobra. Z ręką na sercu ( albo jak kto woli w tym przypadku - na uszach ) mogę powiedzieć, że jest to kolejna płyta, dołączająca się do listy tych, które mogę słuchać od a do z bez przełączania piosenek. Cudo. Słyszałem, że Serj pracuje nad kolejnym albumem. który ma być bardziej jazzowy - brzmi bardzo zachęcająco...
Jeśli ktoś nie zna albumu "Elect the Dead" - wpisywać w googla, i ściągać!

poniedziałek, 17 listopada 2008

I zbliża się...

Trzy dni temu skończyłem czytać "Martwą Strefę" - ponoć ulubioną książkę Kinga. ( oczywiście mówię teraz o ulubionej książce którą napisał, a nie czytał ). Muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem.
W innym poście zajmę się opisem samej książki ( tak jak zrobiłem to w przypadku "Ręki Mistrza" )

W tym wpisie powiem tylko, że chciałbym umieć wywoływać w człowieku tak silne emocje, jak płacz, lub złość poprzez słowo czytane.

Nie dawno zacząłem pisać nową historię - o pewnej młodej dziewczynie, która przeprowadza się na studia do innego miasta. Historia ma opowiadać o poszukiwaniu sensu w życiu, poszukiwaniu siebie samego ( co właśnie dotyczy nas - młodych ), poszukiwaniu przyjaźni i miłości, dorastaniu, ale również o obsesji, strachu i ludzkiej zawiści. Co z tego wyjdzie ? Zobaczymy... Na razie jest kilka stron a4. Co jest zabawne ? - to, że nie znając przebiegu historii, wiem już jakie będzie zakończenie - widzę przed oczami ostatnią scenę. Mam nadzieję, że uda mi się do niej dotrzeć bez przeszkód.

Zbliża się - coraz bardziej - koniec roku... święta... co to będzie :) Mam nadzieję, że wszyscy wejdziemy w nowy rok bezpiecznie i bez dziwnych przygód.
Pozdrawiam.

środa, 5 listopada 2008

Ręka Mistrza

Niecały tydzień temu przeczytałem najnowszą powieść mojego pisarskiego mistrza - Stephena Kinga. Jak zwykle po przeczytaniu nie czułem się zawiedziony. Kolejne 12 godzin po lekturze chodziłem z "głową w chmurach", myśląc o świecie, który nie tak dawno opuściłem, oraz o ludziach, których poznałem.

Oto opis, oraz tytuł tej książki :
"Ręka Mistrza"
Edgar Freemantle w ciężkim wypadku samochodowym traci rękę i równowagę psychiczną. Nękany niekontrolowanymi napadami szału, musi zacząć życie od początku. Za radą psychologa wyrusza na Duma Key, olśniewająco piękną i odludną wyspę na wybrzeżu Florydy, należącą do sędziwej Elizabeth Eastlake. Wynajmuje tam dom, wiedząc tylko jedno: chce rysować. Tworzone z chorobliwą pasją obrazy Edgara są owocem talentu, nad którym stopniowo przestaje mieć kontrolę. Kiedy tragiczne dzieje rodziny Eastlake'ów zaczynają wyłaniać się z mroków przeszłości, nieposkromiona moc dzieł Freemantle'a objawia swe coraz bardziej przerażające i niszczycielskie możliwości.

Jak wiadomo - każdy w danej powieści może odnaleźć coś innego. Dla mnie jest to opowieść o drugiej szansie w życiu, o rozprawieniu się z upiorami swojej przeszłości, o namalawaniu nowego widoku w obrazie własnego życia. Uważam, że jest to jedna z najlepszych książek Kinga. W mojej osobistej liście znajduje się na drugim miejscu, zaraz po "Worku Kości". "Ręka Mistrza" jest to bardzo głęboka powieść psychologiczna, ukazująca życie, odczucia, przemyślenia bohatera od a do z. Żaden inny pisarz nie był i nie jest w stanie opisywać ludzkiej psychiki lepiej, niż Stephen King.
Czytając tę książkę śmiałem się, bałem się, i... płakałem. Bardzo to cenię, ponieważ jeden mój znajomy twierdzi, że książka nie jest w stanie wywołać takich uczuć, ponieważ wszystko wolno się posuwa i nie ma nic pokazanego na obrazku... Cóż... Nie masz racji kolego. Nie dość, że czułem radość, strach, smutek, złość, żal, przykrość, to jeszcze moja wyobraźnia mogła pracować na najwyższych obrotach. Cudowne doświadczenie.

Dla mnie czytanie książek, to zawsze jakieś nowe doświadczenie, specyficzny rodzaj podróżowania, zbiór nowinek, złotych myśli i innych ciekawostek.

"Ręka Mistrza" to taka książka, która zawierała w sobie całe mnóstwo złotych myśli i ciekawostek.
Później zamieszczę je wszystkie.

King w "Ręce Mistrza" skupia się bardziej na psychologicznym aspekcie, niż na straszeniu, chociaż nie powiem - bałem się, i to tak fajnie.
Jestem większym zwolennikiem Stephena, który snuje swoje opowieści, długo wprowadza czytelnika w tworzony świat, niż tego ostrego. Dlatego też "Ręka Mistrza" bardzo mi odpowiada.
Aczkolwiek, znajdą się osoby, które za nic nie podołają przeczytania tej książki, jeśli nastawią się na akcję od początku powieści. Przez pierwsze 400 stron, akcja snuje się bardzo, bardzo wolno. W pierwszych 40 stronach dostajemy fajną dawkę emocji, które potem zwalniają. Ale King nagradza tych, którzy są wytrwali - potem kolejne 240 stron jest po prostu pociągiem z wydarzeniami.
Oczywiśnie nie znaczy to, że 400 stron było nudą - broń boże! Jest to bardzo ciekawa opowieść obyczajowa, momentami przeradzająca się w grozę. Cała książka to po prostu bomba emocjonalna. Po prostuu miodzio!
Wszytko zależy od tego, jak się do tej książki podejdzie - jeśli do ciężkiego horroru - to nie czytajcie. "Ręka Mistrza" jest to powieść, będąca małą skarbnicą wiedzy artystycznej (malarskiej ). Jest to książka w każdym calu dobra, ponadczasowa.

Czas na postacie :
Moim ulubieńcem w tej powieści jest Wireman - były prawnik z dość smutnym życiorysem. Jest to bardzo ciekawy człowiek, niezwykle wesoły, sympatyczny i inteligentny. Jest pomocnikiem osiemdziesięciopięcio letniej Elizabeth Eastlake - właścicielki wyspy. Zaprzyjaźnia się z głównym bohaterem, towarzyszy mu w najważniejszych i trudnych dla niego wydarzeniach. Jest w tej postaci jakiś magnetyzm, powiem nawet, że widzę w nim bohatera troszkę bajronicznego. Owiany jest nutką tajemniczości. Nie gra w otwarte karty, od razu widać, że życie go skopało ( a ja takich bohaterów uwielbiam ). Jest cholernie niejednoznaczny. Praktycznie wszystkie złote myśli są wypowiedziane przez niego, bądź wspomniane przez narratora, czyli głównego bohatera.
Oby jak najwięcej takich postaci. Jest to jedna z niewielu powieści, w której odczuwam większą sympatię do bohatera innego, niż głównego. Bo Wireman jest postacią drugoplanową.

Podsumowując, uwielbiam tę książkę, i chętnie sięgnę po nią za parę lat, żeby wrócić na Florydę, na wyspę Duma Key, i posiedze sobie z Edgarem, Wiremanem, i innymi postaciami.
'Ręką mistrza' - W tym przypadku jest to Powrót Króla do powieści o ludziach, gdzie wydarzenia nadprzyrodzone to tylko tło by ukazać ich psychikę i problemy dnia codziennego.

Teraz przepiszę garść ciekawostek, złotych myśli, śmiesznych tekstów i innych rzeczy, które "Ręka Mistrza" mnie nauczyła :

1. Słówka obcojęzyczne :

- Un hombre muy feo (hiszp.) - straszny brzydal.
- Quien sabe? (hiszp.) - kto wie?
- Pobre hombre (hiszp.) - biedny facet
- Siempre con Dios (hiszp.) - zawsze z Bogiem.
- Qiviut (ang.) - spodnia warstwa sierści wołu piżmowego, używana do wyrobu przędzy.
[ha! nawet Jacek nie znałby takiego słówka :P]
- Un poco loco (hiszp.) - odrobinę szalony/ muy loco (hiszp.) - bardzo szalony.
- Caldo largo (hiszp.) - nazwa meksykańskiej zupy rybnej
- Abyssus abyssum anvocat (łać.) - (zacytuję z książki) : Jest to ostrzeżenie, które często słyszą świeżo upieczeni prawnicy po zdaniu egzaminów adwokackich. W wolnym przekładzie oznacza to: "Jedno potknięcie prowadzi do kolejnego". Wierny przekład mówi : "Otchłań przyzywa otchłań".
- Domir como una piedra (hiszp.) - spać jak kamień / Muy divertido (hiszp.) - bardzo zabawne.

2. Nazwy własne, potoczne, święta, daty, sławne osoby itp. :

- 1 września - tego dnia obchodzi się w stanach święto pracy
- NAACP - National Associanation for the Advancement of Colored People - krajowe stowarzyszenie na rzecz postępu ludzi kolorowych - powstała w 1909r. organizacja wlacząca o zniesienie segregacji rasowej i przyznanie czarnoskórym równych praw, jedna z najbardziej wpływowych ogranizacji tego typu.
- Hasselblad - najlepszy niecyfrowy aparat fotograficzny.
- Kraina Miliarda Jezior (The Land of Billion Lakes) - popularna nazwa stanu Minnesota

3. Śmieszne :

"- nie boli mnie już głowa - powiedział krótko.
- zawsze się witasz w taki sposób? - prychnąłem - może następnym razem usłyszę na dzień dobry : "Przed chwilą się wypróżniłem" ?

"(...) To ma znaczyć - warknąłem - że właśnie pokazałem ci środkowy palec. Chcesz odejść - krzyżyk na drogę. Spieprzaj, ty tchórzliwa, mięczakowata ciapo.
Łzy popłynęły jej po policzkach (...)
- Cipo, Edgar - poprawiła mnie - mówi się : cipo. "

4. Złote myśli :

"Bóg karze nas za to, czego nie umiemy sobie wyobrazić".
"Zdolność do zadawania bólu to największa siła miłości" .
"Człowiek oszukuje siebie tak często, że gdyby mu za to płacili, mógłby się spokojnie utrzymać".
"Każde zmartwienie w końcu się zużywa".
"Wydaje się nam, że czas nas odmienia, jednak wszystko zostaje po staremu".


To chyba tyle odnośnie tej książki. Jeśli po przeczytaniu moich spostrzeżeń komuś się spodobało - polecam przeczytać ;)

Pozdrawiam.

piątek, 24 października 2008

prolog

Zakładając tego bloga, moim założeniem było (jest) pisanie.
Bo pisać i tylko pisać jako-tako umiem.

Niektóre wpisy będą skierowane do jakiegoś bliżej określonego przedziału ludzi (przyjaciele) a inne będą słowami niekoniecznie dla odbiorców.

Te pierwsze, są kategorią oczywistą, więc nie ma o czym mówić.
Drugie dotyczyć będą moich płytszych i głębszych przemyśleń na tematy przeczytanych przeze mnie książek. Zamierzam też spisywać perełki słowne z danej książki, śmieszne anegdotki, nowo nauczone wyrazy i inne.
Jeśli będzie się to komuś chciało czytać (i jeśli będzie się miło czytać), to proszę bardzo.
Jeśli będziecie chcieli mi coś przekazać, puścić przysłowiowe "oczko", to jesem bardzo chętny.

Chciałbym wypisywać tutaj różne pomysły, zarysy fabuł, i inne tego typu rzeczy.

Chcę po prostu pisać.
A że nie zawsze mi się chce pisać, to co jako pisarz powinienem - to przynajmniej w ten sposób dam ujście tym wszystkim słowom, które kłębią mi się w środku.

Pozdrawiam  Rafała no i Emmę.

PS. Jesteście najprawdopodobniej jedynymi osobami, z którymi chciałbym utrzymywać kontakt.