środa, 17 lutego 2010

Czasami płaczę




[ I ]

Szczęście jest jak wystawa za szkłem
Zmagam się z szarym rzeczywistości tłem
Na co dzień otoczony przez mgłę
Jednak doskonale wiem
Co jest dobrem a co złem
Przed siebie idę,
za siebie nie odwracam się
i choć codzienna walka męczy mnie
nie zamierzam spóźnić się
uparty jak zimowy śnieg
wrzucam wyższy bieg
i uciekam przed smutkiem niczym zbieg
znam swoje cele, jest ich tak wiele
mawiają że tak się wyśpię jak sobie zaścielę
dlatego na moim ciele zniszczeń niewiele
mawiają też że w życiu trzeba być twardzielem
tylko jak tego dokonać,
skoro wokół same skurwiele ?
Czasem mogę być mścicielem
Zapominającym w niedzielę o kościele
tylko dlatego że męczą mnie puści czciciele
od poniedziałku do soboty gnający do roboty
nie dla przyjemności,
lecz by napełnić swe portfele
o dziwo ich żywot to tylko
dresy, adresy, ekscesy
esy i floresy, kompresy, okresy
regresy, stresy, wykresy
akwarele, apele, bele
Camele, elemele, hotele
kapele, kartele, makrele,
modele, parcele, tabele
za takim bezsensem nie gonię
od pogoni za tym stronię
I to by było na tyle


czasami płaczę
bo wiem że są ludzie którym nigdy nie wybaczę
czasami płaczę
bo boję się że nic nie będzie tak jak marzę
czasami płaczę
bo widzę że wobec wielkiego świata nic nie znaczę
czasami płaczę
bo wiem że życie szumowin nie ukarze


[ II ]

Każdego dnia widzę smutne twarze
I zastanawiam się czy to moje odbicie
czy tylko ja widzę znaczącą różnicę
Niezrozumiany przez większość
W dźwiękoszczelnym pomieszczeniu krzyczę
syczę skowyczę ryczę
Garść spokoju od bliskich pożyczę
I złożę obietnicę
że nie spocznę dopóki sensu nie uchwycę
Czy to będzie w Afryce czy w Ameryce
Pomocną dłoń dam niepełnosprawnej etyce
choć w jej otoczeniu larwy i gąsienice
od czegoś jednak są słowne nożyce
Wierność się skurwiła, nogi ma rozłożone
wokół niej wiją się węże naprężone
Miłość jeńcem, cierpi z niejednym sińcem
Słońce wciąż świeci, próbując swe dzieci oświecić
żeby przestały niszczyć i śmiecić
Szczerość umiera, w usta knebel ma włożony
każdy kłamca chodzi po świecie prawdą urażony
Wiara spadła z krzyża, nie jeden na stosie spalony
Ciągła walka o miliony
jeśli ją przegrasz jesteś skończony
przez społeczeństwo XXI wieku odrzucony
na marginesie pod mostem w podarty koc wtulony
zapchlony, zraniony, przez życie zmielony
upodlony, skreślony, skundlony
z listy życia skreślony,
stereotypami pijaka obrzucony
otoczony przez wilki i wrony
w głowie masz podły plan ułożony
negatywnie nastawiony
to twoja ostatnia linia obrony
kładziesz się na tory
widząc światło z lewej strony..


czasami płaczę
bo wiem że są ludzie którym nigdy nie wybaczę
czasami płaczę
bo boję się że nic nie będzie tak jak marzę
czasami płaczę
bo widzę że wobec wielkiego świata nic nie znaczę
czasami płaczę
bo wiem że życie szumowin nie ukarze

czwartek, 4 lutego 2010

Nie spóźnij się

Czekać..
Jak długo chcemy czekać?
Zawieszeni w codzienności..
Szukający swojego celu
Ale bez wiary w swoje możliwości..
Jasne, że możesz
Tylko nie zwlekaj.
Nie spóźnij się..


Spotkałem raz starego człowieka
który nie robił nic
tylko siedział w fotelu i narzekał
Powiedział mi że na skończenie Życia czeka
bo w jego życiu nie płynie już żadna rzeka
która rwałaby go do przodu i dodawałaby
jakiegoś celu , bodźca , powodu..
Powiedział że stracił swe życie już za młodu
bał się porażek i niepowodzeń ,
dlatego nie robił w swym życiu
niczego sensownego
żadnych planów , zainteresowań , marzeń
ciekawszych zdarzeń
żadnych sukcesów , żadnych porażek
żadnych przyjaciół , żadnych wrogów
żadnej miłości , żadnej połamanej kości
żadnej zazdrości , żadnej radości
żadnych napadów wściekłości
żadnych głębszych znajomości i
życiowych zawiłości..
Powiedział że dziś żałuje
że źle się z tym wszystkim czuje
że non stop przez stracone życie wariuje..
Powiedział też że
W Mandriellu widzi siłę
która na kilometr z niego bije
siłę , która barierę ludzką przebije
i coś ludziom pokaże , dlatego
powiedział coś co teraz wam przekażę :


Nie spóźnij się..
Bierz życie swe..
Takim jakie jest..
Jakie jest..
Nie spóźnij się..
Bierz życie swe..
Takim jakie jest..
Jakie jest..


Spotkałem też kiedyś dziewczynę
Która głęboko w dupie miała rodzinę
Jak i siebie, swoje otoczenie i życie
Nikt nie wie o czym marzyła skrycie
Bo dzień za dniem w głowie było picie
Imprezy, szybki seks, luz i dragi
Nie uwierzycie - chodziłem z nią do klasy
Zapychały ją różne parszywe kutasy
Igrała z losem aż przyszły weryfikacji czasy
Życie przywaliło jej z grubej rury
Trzeba było zakończyć życiowe bzdury
Ale to nie było w jej stylu
Przecież przed nią do zaliczenia jeszcze tylu
Przecież przed nią tyle do wypicia drinów
Tyle życia do zasmakowania,
Tyle czasu do zmarnowania
Tyle przyjaźni do zmasakrowania
A ona czuła się jak Pani Świata
Najodważniejsza, najseksowniejsza, sprytna i kumata
Plany swoje nakreśliła,
Żadnego nie wypełniła
Nigdy do niczego się nie przyłożyła
Na branie od życia się nastawiła
A zapomniała, że trzeba dać coś z siebie
Inaczej życie żywcem Cię pogrzebie…
Wszystko olewała
Wszystkich przedmiotowo traktowała
Siebie wyniszczała
Ciągle tylko brała
O przyszłości nie myślała
W otoczce zabawy się chowała
I tym sposobem się doigrała
Dziś wrakiem się stała
Nagle poczuła się bardzo mała
Kiedy już wytrzeźwiała
Często w poduszkę płakała
Ale szanse swoje pogrzebała
Choć tak wiele od życia ich miała…
Wiele by dała by z tego bagna trzymać się z dala
Ale wątpi w to, czy radę by dała
Kto mówi „nie” ?


Nie spóźnij się..
Bierz życie swe..
Takim jakie jest..
Jakie jest..
Nie spóźnij się..
Bierz życie swe..
Takim jakie jest..
Jakie jest..


Życie swoje bierz , takie jakie jest
Dobrze wiesz jak na tym świecie jest
Tysiące wież , drapieżnicy i padlinożercy też
Ale Ty jesteś też i w swoją siłę i możliwości wierz !