poniedziałek, 7 maja 2012

Fałszywi Przyjaciele

Zapewne wiesz o czym myślę kiedy mówię o obłudzie
Mam dość świń tarzających się we własnym brudzie
Fałszywi ludzie tworzący historyjki w trudzie
byleby tylko Twoje życie szło jak po grudzie
Moralny wrak, zasad brak
kłamstwo jako rozpoznawczy znak
śmieszy mnie obserwacja tej gry pozorów
jedni drugich pozostawiają bez wyboru
Dobrze grają, swoją rolę świetnie sprzedają
w końcu wydaje się, że tylko do tego się nadają
W jednym zdaniu trzy zaprzeczenia
ale "lubię Cię, więc przymknę oko
no bo w sumie niczego to między nami nie zmienia.
Jedziesz po kumplu? Pośmiejmy się razem
To nic, Ciebie większą sympatią darzę" Co z tego,
że miesiąc temu chciał
zetrzeć pięścią  uśmiech z twojej twarzy...
Dziś powie Ci prawdę, jutro temu zaprzeczy
Dziś pije z kumplem, jutro jemu złorzeczy
Dobija do rzeki ściemy, dzień w dzień tworzy dorzecze
Twojego dobrego kumpla udaje
a z ukrycia celny cios zadaje
Dla wszystkich miły, dla wszystkich uroczy
stale otoczeniu mydli oczy, dwulicową ścieżką kroczy
i tylko czekać aż do gardła skoczy
Jeśli tylko wytkniesz sztuczne zachowanie
z miejsca stajesz się niewygodny
miana przyjaciela niegodny i paradoksalnie
przyczepią Ci łatkę Lannistera, i spoko
jeśli widzisz we mnie skurwiela
przynajmniej mam odwagę nazwać Was
bandą zakłamanych debili
którzy nie tracą ani chwili
by obrzucić błotem, tylko po to, żeby potem
udawać, że nic się nie stało,
a jakby tego było mało
nie widzą w sobie nic złego
i tego, że jeden drugiego najpierw robi w chuja
a potem go przytula.

poniedziałek, 5 marca 2012

Absurdalne Pozy Pozorowanych Przyjaźni

Lepki od brudu
nadmiernie przesyconych fałszem znajomości
wpadam wprost pod taflę mułu przeciętności
I ani myślę się stąd wydostać. Póki co.
Krztuszę się od nadmiaru prawdy
która nieświadomie wypłynęła na wierzch
zalewając mi nozdrza.
Zgarbiony czekam
na cokolwiek. Od kogokolwiek. Jakkolwiek.
Cisza przed burzą.
Półroczne kłamstwa.
Listy pełne pustych wyrazów, pozlepiane w brudne zdania.
Przyozdobione kwiatami i kokardkami gówno.
Węże syczą na moim trawniku.
Składają jaja. Próbują wedrzeć się do domu.
Ucinam im łby.
Idę w przeciwną stronę. Codziennie. Tygodniowo.
Dziękuję za uwagę. Już nie chcę.
Palę ten most.
Przez duszne, przesłodzone powietrze płynie swąd spalenizny.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

2 słowa

Kiwam głową
jestem na tak
mówię owszem 
owszem co tylko zechcesz 
groszek boczek 
nowy stary serial
i tony chusteczek. 

Odbieram Twe fale
uśmiecham się
koloruję myśli 
słucham chłonę
wybieram co czuję
że Ci się spodoba
Stawiam na Wrony. 

Czytam z Twych ust
liczę na uśmiech
obliczam mrugnięcia 
słucham stukania w klawisze
i nawet strony 
które przewracasz 
dźwięczą przyjemnie.

Hamuję 
Wszelkie swe
mroczne wizje
Jestem seryjnym mordercą 
Twoich złych myśli 
byś z uśmiechem 
witała poranek.

A co mi tam
bo od tego się zaczęło 
Kolejny buziak 
odznaczam w głowie 
jak medal 
Chyba wiesz, że
ciągle mi ich mało?

Miłość?
Nie wiem co znaczy
To chyba Ty
I to mi wystarczy
by liczyć
każdy następny dzień
na wspólny rachunek.  

Czuję się podle
Gdy smutna światem zapadasz 
w mrok
lub kiedy bezradnie
nie umiem odpowiedzieć 
na Twoje pytanie
Choć często nie dla odpowiedzi mnie pytasz.

I głowię się 
czym tym razem mogę 
Cię zaskoczyć
Lubię grabić Twoje wspomnienia
plany i przemyślenia
do worków mojego istnienia
by wymieniać je na czyn.

Ę i ą
Ciebie to nie dotyczy
Świadomie naturalna
Ty skromna
Ja sama!
Kra oderwana od lodowca 
ludzkiej znieczulicy.