[I]
Pokój, ciemność, cztery ściany 
Obraz krwią zalany 
Totalnie wyczerpany 
Załamany 
Bo nie doczekał żadnej zmiany 
naćpany 
Po tabletach zaorany 
Wstaje – upadek 
Wstaje i na przód 
Jego krok zachwiany... 
Dostał ataku, ma konwulsje 
jest wrakiem nerwowym 
Zmęczony życiem i tym pieprzonym 
bólem głowy 
Milczy, bo wie że ten świat i tak 
Pomimo jego krzyku będzie chujowy 
Więc milczy, bo ból nawet szeptać 
nie pozwala teraz on sam 
to swoja ofiara.. 
Słońce w jego świecie zgasło 
Coś pękło , na miliard kawałków 
się rozpadło i 
przepadło pożądane hasłoA wokół zmowa ciszy.. 
[ II ] 
Upadł.. i wstać nie może 
Mimo otaczającej pomocy, wie 
Że nic mu pomóc nie może 
Myśli : ”Boże, niech to się wreszcie skończy” 
Jakby przypatrzeć się z boku można 
Zauważyć że się męczy i się w końcu wykończy 
Błaga Pana by znalazł coś co 
z cierpieniem go rozłączy lub da coś 
co go kompletnie wyłączy.. 
Jest wciąż milczący, choć w środku wrzeszczy 
Tak głośno jak mu tylko dusza pozwala 
Leży już na łóżku, zamyka oczy 
Lecz bólu kolejna fala 
Zasnąć nie pozwala.. 
Słońce w jego świecie zgasło 
Coś pękło , na miliard kawałków 
się rozpadło i 
przepadło pożądane hasło
A wokół zmowa ciszy.. 
[ III ] 
Od środka go rozpierdala 
Męczy otaczający fałsz, kłamstwo i obłuda 
Chciałby mieć umysł wolny 
Ale zdał sobie sprawę
że jest na to za późno –
że jest na to za późno –
Już mu się nie uda 
Sercowa zguba 
A wokół nic – totalna pustka 
Zastanawia się co robić... 
Samobójstwo ? 
To dobra do piekła przepustka.. 
Słońce w jego świecie zgasło 
Coś pękło , na miliard kawałków 
się rozpadło i 
przepadło pożądane hasłoA wokół zmowa ciszy.. 
Tym razem bierze więcej 
Niech nikt nie krzyczy.. 
Kiedyś się przeliczy.. 
Głęboki wdech.. 
Ehh.. 
Znowu jest zadowolony.. 
A rozkosz spływa z ust...



