Rymy już nie układają mi się w słowa 
Pióro coraz głębiej do szafy się chowa
Chce wypaść ze mnie następna strofa nowa
Ale nic z tego
Ta kartka papieru jest zwyczajnie niezdrowa
Moja sztuka to tak naprawdę wściekła krowa
I wiecie co? 
Rap to po poezji wdowa 
I czy wam się to podoba czy nie podoba
Nie ma krzty kłamstwa w tym
że liczy się tylko jedna osoba 
chcecie - wmawiajcie że to choroba
mogę być dla Was jak parszywy robal
ale to ja, niczym Hannibal 
zjem Was gdy deski spróchnieją 
w mediach 
żołnierze hipokryzji na ekranach jaśnieją 
karmią nas złudną nadzieją
że nasze czasy nie zmrocznieją 
i bliscy nam nie zgłodnieją
szkoda tylko że w oczach pulchnieją 
ślepcy i wierni - za życia straceni bezimienni 
powołali do życia boga 
by nieco prostsza była życia droga 
paradoksalnie spuścili ze smyczy buldoga 
by krew i szambo przetoczyć 
w pysku nienawiść rozmnożyć 
i w imię dobra miecz w ciele umoczyć 
i iść między ludzi 
Chrystusa niewiernym wyłożyć
wszystko po to by się nie stoczyć 
po wszystkim maski obojętności założyć 
rękę prawą i lewą w jedność złożyć
i czekać…
na wypełnienie wszechobecnej pustki. 


